Tytuł: "Zanim pozwolę ci wejść"
Autor: Jenny Blackhurst
Wydawnictwo: Albatros
Moja ocena: 7.0
Data premiery: 9.05.2018

   Thrillery, zdecydowanie, należą do moich ulubionych kategorii książek. Nic więc dziwnego, że zawsze z chęcią po nie sięgam. Uwielbiam je za sprytne intrygi, nieprzespane noce i wbrew pozorom - doskonałą zabawę i prawdziwą rozrywkę. Z twórczością Jenny Blackhurst miałam do czynienia po raz pierwszy. Zanim pozwolę ci wejść to już druga powieść w karierze pisarki, zaraz po How I lost you, jednak pierwsza wydana w Polsce.

   Karen, Bea i Eleanor to kobiety, które łączy wieloletnia przyjaźń. Wiedzą o sobie niemal wszystko i zawsze mogą liczyć na siebie nawzajem. Każda z nich, pod idealną powłoką usianą z kłamstw i sekretów, skrywa upchane w daleki kąt tajemnice, które wychodzą na światło dzienne za sprawą nowej pacjentki Karen - Jessiki Hamilton. Kim jest Jessica? Po co zjawiła się w życiu kobiet? Skąd wie tak wiele o każdej z nich i dlaczego zdaje się zmieniać ułożone życie przyjaciółek w koszmar?

   Jenny Blackhurst stworzyła frapującą historię, która wciąga już od pierwszych stron. Da się wyczuć, że została przemyślana, a autorka przyłożyła się do jej napisania. Kolejny atut to świetnie wykreowane postacie i portrety psychologiczne – dopracowane i zbudowane w sposób godny pochwały. Pisarka świetnie lawiruje między postaciami, intrygami i zgrabnie łączy to w spójną i wciągającą całość. Choć powieść trzyma w napięciu tylko momentami, czytało mi się ją bardzo dobrze. Autorka pisze lekko i barwnie, a rozdziały są dość krótkie i konkretne, przez co ciężko odczuć, że thriller liczy sobie ponad 400 stron. W Zanim pozwolę ci wejść narracja trzecioosobowa co jakiś czas zostaje przepleciona narracją pierwszoosobową. Ta pierwsza przedstawia nam wydarzenia z życia Karen, Bei oraz Eleanor, druga natomiast skupia się tylko na głównej sprawczyni całego zamieszania, co bardzo mi się spodobało i było ciekawym uzupełnieniem całości.
- Myślisz, że tym się będziemy zajmować, Jessico? Że będę próbowała cię naprawić?
- Czy nie tym właśnie się pani zajmuje, doktor Browning? Naprawianiem szaleńców, żeby ich życie było równie idealne jak pani własne?
   To, czego najbardziej nie mogę przeboleć, to zbyt oczywiste wskazówki co do finału, podsuwane niemal na początku. Przez to, każdy wprawny czytelnik thrillerów nie zostanie niczym zaskoczony i bardzo szybko domyśli się zakończenia tej historii. Co więcej – autorka, mimo, że dopracowała powieść, oparła ją na dość popularnym schemacie, a co za tym idzie -  tytuł ten traci całkiem sporo. Zabrakło mi efektu wow, na który zawsze czekam w thrillerach, a także elementu zaskoczenia. Niemniej jednak to dobrze napisana historia, która powinna zadowolić każdego, kto sięga po thrillery okazjonalnie. Dla weteranów gatunku może to być co najwyżej kolejna ciekawa pozycja, ale bez fajerwerków.

Za możliwość przeczytania tego tytułu serdecznie dziękuję Wydawnictwu Albatros.

7 komentarzy:

  1. Czytałam i bardzo mi się podobała ta książka:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bylam ciekawa tej ppzycji i szkoda ze nie ma ona efektu wow, bo zapowiadala sie super! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta okładka jest świetna, taka bardzo klimatyczna. Pomimo wskazówek co do finału bardzo chętnie przeczytam tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja miałam wskazówki przed samym nosem a i tak nie domyśliłam się finału :D Książka bardzo mi się podobała i zdecydowanie sięgnęłabym po kolejne propozycje autorki.
    PS. Przepiękne zdjęcie! I ten łapacz snów <3
    Pozdrawiam, .bookinoman.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe czy ja zgadłabym po tych wskazówkach?!:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się z Twoją recenzją - dla mnie zabrakło w tej książce powiewu świeżości, raczej polecałabym ją tym, którzy nie sięgają zbyt często po thrillery :)

    OdpowiedzUsuń