października 26, 2019

Szeptacz - Alex North

   Tom Kennedy jest pisarzem, który po śmierci żony, samotnie wychowuje syna Jakea. Ich relacja jest mocno skomplikowana i choć Tom bardzo się stara, z dnia na dzień dystans między nimi tylko się powiększa. Kiedy przeprowadzają się w nowe miejsce, obaj mają nadzieję na nowy, lepszy początek. Niestety wydaje się, że wspomnienia i przeszłość, przeprowadzają się razem z nimi. W tym samym czasie śledczy z Featherbank prowadzą poszukiwania chłopca, który zaginął w podejrzanych okolicznościach, a sprawa ta niebezpiecznie przypomina o śledztwie sprzed dwudziestu lat. Czy to możliwe, że Szeptacz powrócił?

   Alex North stworzył historię, która momentami mroziła mi krew w żyłach, a częściej wzbudzała niepokój i niepewność. Już od pierwszej strony wciągnął mnie w swoją opowieść i z powodzeniem utrzymał moją uwagę do ostatniej. Lekki styl, w jakim napisał Szeptacza, w połączeniu z dość wartką i niepokojąca fabułą, zapewnił mi wiele wrażeń i sprawił, że przez książkę dosłownie przepłynęłam. Przeskakiwanie między postaciami i zmiana narracji bardzo mi się podobały. Lubię mieć możliwość poznania danej historii z kilku perspektyw - to ciekawe urozmaicenie każdej historii. Także połączenie wątków kryminalnych z wątkami obyczajowymi wyszło autorowi bardzo dobrze. Tu nie mogę się przyczepić, a czasem zdarza mi się na to narzekać.
Jeśli drzwi nie zamkniesz w porę, szeptać zacznie ktoś wieczorem.
Jeśli na dwór wyjdziesz sam, złego pana spotkasz tam.
Jeśli okno uchylisz choć trochę, pukanie w szybę usłyszysz przed zmrokiem.
Jeśli jesteś sam i miewasz się źle, pan Szeptacz na pewno odwiedzi cię.
   Na Szeptacza warto zwrócić uwagę z wielu powodów. Myślę, że jednym z nich jest niesamowity, mroczny klimat. Autor bardzo precyzyjnie dobrał wszystkie elementy budujące thriller. Począwszy od postaci, po miejsce osadzenia akcji - wszystko tu doskonale do siebie pasuje i sprawia, że ciężko oderwać się od lektury. Moje nerwy były momentami bardzo napięte, a ja nie pamiętam, kiedy ostatnio tak bardzo emocjonalnie zaangażowałam się w lekturę. Na swój sposób udało mi się przywiązać do głównych postaci i myślę, że to przyczyniło się do tego jak odebrałam ten tytuł. Sam pomysł na stworzenie takiej historii i wykreowanie postaci Szeptacza bardzo mnie zaintrygowały. 

   To książka, do której byłam nastawiona dość sceptycznie. Bardzo chciałam poznać opisaną w niej historię, a z drugiej strony trochę się tego obawiałam. Kiedy sięgam po nowe tytuły, staram się nie mieć zbyt wygórowanych oczekiwań. To jednak trudne kiedy książka jest promowana tak, jak "Szeptacz". Wtedy automatycznie poprzeczka wskakuje dość wysoko i niestety ciężko uwolnić się od oczekiwań. Po tym, co o niej napisałam, możecie odnieść wrażenie, że to wręcz powieść idealna. Nie, ale to bardzo dobry thriller, który skradnie serca wielu. Zakończenie było dla mnie dość spodziewane, jednak nie przewidziałam go dokładnie. Moje wyobrażenie o tej książce nieco rozbiegło się z tym, co otrzymałam. Ostatecznie jestem jednak zadowolona z lektury i jeśli tylko lubicie takie opowieści, bardzo Wam ją polecam.

Tytuł: "Szeptacz"
Autor: Alex North
Wydawnictwo: Muza
Data premiery: 16.10.2019

Za możliwość przeczytania tego tytułu dziękuję Wydawnictwu Muza.

czerwca 17, 2019

Współlokatorzy - Beth O'Leary

Jedno mieszkanie, jedno łóżko i dwoje zagubionych, obcych sobie ludzi. 


  Tiffy Moore po rozstaniu z chłopakiem potrzebuje mieszkania - pilnie i tanio. Leon Twomey ma mieszkanie, ale rozpaczliwie potrzebuje pieniędzy. Układ, na który się decydują, wydaje się idealny. Leon będzie odsypiał nocki w mieszkaniu, kiedy Tiffy będzie już w pracy, a ona będzie mieć mieszkanie do swojej dyspozycji przez resztę doby i weekendy. W teorii brzmi to nieźle, ale jak sprawdzi się w praktyce? 

   Współlokatorzy to powieść napisana z humorem, dbałością o szczegóły i urokiem, który ciężko opisać - trzeba to po prostu poczuć na własnej skórze, czytając. Autorka pisze bardzo lekko i barwnie, potrafi rozbudzić ciekawość i zaangażować czytelnika w historię już od pierwszych stron, sprytnie utrzymując to wszystko do ostatniej. Barwność, a zarazem zwyczajność bohaterów bardzo mnie urzekły i zaskoczyły. Często zdarza się, że główne postacie są odstraszająco nudne i pozbawione wyrazu - autorce udało się tego uniknąć. Stworzyła charyzmatyczne, wyróżniające się i autentyczne osobowości, co tylko podbiło wartość tej lektury i sprawiło, że stała się jeszcze przyjemniejsza w odbiorze. Na uwagę zasługuje też fakt, że autorka doskonale wyważyła uczucie pojawiające się między Leonem a Tiffy. Zbudowała je stopniowo, bez pośpiechu i nienachalnie.

   Choć to z pozoru bardzo lekka książka, porusza sporo ważnych tematów. Autorka niejednokrotnie zaskakuje, tworząc oryginalną fabułę i postacie, których nie sposób nie lubić. Jak na komedię romantyczną, którą Współlokatorzy niewątpliwie są, jest to dość ambitna lektura. Wywołuje mnóstwo pozytywnych emocji, a nawet zmusza do refleksji. Po przeczytaniu zamknęłam ją z uśmiechem na twarzy i lekkim poczuciem niedosytu - strasznie żałowałam, że to już koniec tej historii. Przywiązałam się do zawiłych losów bohaterów i przyznam, że to jedna z lepszych książek z tego gatunku, jakie dane mi było czytać. To historia, która wciągnęła mnie na dobre i na pewno zostanie w mojej głowie na długo. Choć ostatnio po raz kolejny porzuciłam romantyczne lektury na rzecz thrillerów i kryminałów, ten tytuł przypomniał mi jak bardzo je uwielbiam.

   Powieść otoczona jest niesamowicie ciepłym klimatem, dlatego jestem przekonana, że fani subtelnych i kobiecych historii polubią się z tym tytułem. To bardzo udany debiut brytyjskiej pisarki, który nie bez powodu został tak dobrze przyjęty przez czytelników na całym świecie. Osobiście nie mogę doczekać się kolejnych książek, które wyjdą spod pióra Beth O'Leary i niecierpliwie ich oczekuję.

Tytuł: "Współlokatorzy"
Autor: Beth O'Leary
Wydawnictwo: Albatros
Data premiery: 15.05.2019

Za możliwość przeczytania tego tytułu dziękuję Wydawnictwu Albatros.

maja 22, 2019

Czerń i purpura - Wojciech Dutka

   Milena Zinger pochodzi z szanowanej żydowskiej rodziny prawniczej. Wiedzie beztroskie życie - studiuje, spotyka się ze znajomymi i korzysta z uroków młodości. Kiedy wybucha II wojna światowa, a Żydzi stają się obywatelami gorszej kategorii, życie dziewczyny ulega diametralnej zmianie, a strach i walka o przetrwanie na stałe wkradają się w nową rzeczywistość wszystkich Żydów. Franz Weimert to młody, austriacki esesman, który zamiast walki na froncie, wybrał służbę w obozie Auschwitz. Tam splatają się ich losy.

   Styl Wojciecha Dutki jest prosty, lecz dojrzały, angażujący i przejmujący. Opisuje trudne wydarzenia tak, by czytelnik nie miał problemu z ich odbiorem, jednocześnie zachowując powagę i bezstronność. To, w jaki sposób pisze, w połączeniu z autentycznością wydarzeń, sprawiło, że nie potrafiłam oderwać się od książki. Choć przyznam, że było kilka momentów, przy których musiałam odłożyć ją na moment, by odpocząć i przemyśleć to, co przeczytałam. Nie da się ukryć, że Czerń i purpura była dla mnie lekturą trudną i wymagającą. Podczas czytania towarzyszyło mi wiele sprzecznych emocji sprawiających, że ogromnie przeżywałam opisaną historię. To powieść mocno melancholijna i refleksyjna. Jedna z tych, które zostają w pamięci na długo po przeczytaniu. Już pierwsze strony są mocno intrygujące, a fakt, że jest to historia inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, dodatkowo zaostrzył moją chęć poznania losów bohaterów. 
Franz uważał wówczas, że Żydzi sami są sobie winni i ponoszą słuszną karę za swoje zdradliwe knowania przeciwko Niemcom. Jednak gdyby ktoś go zapytał, co złego uczyniła mu ta dziewczyna, nie umiałby odpowiedzieć. Rasizm czyni ludzi ślepymi. 
   Na uwagę zasługuje sposób wykreowania bohaterów - są wyraziści, niezwykle różnorodni i na pewno nie monotonni. Autor bardzo, ale to bardzo dobrze przedstawił wewnętrzną przemianę Mileny i Franza, a dając nam bezpośredni wgląd w ten proces, pozwolił na przywiązanie się do każdego z nich. Bałam się, że postępująca między nimi relacja zostanie opisana zbyt banalnie, będzie cukierkowa i mocno podkolorowana. Na szczęście moje obawy nie spełniły się, a Dutka doskonale wyważył to uczucie i  świetnie poradził sobie z przedstawieniem czystych, ludzkich uczuć w tak nieludzkim miejscu, jakim był obóz koncentracyjny. Czerń i purpura ma w sobie wiele okrutnych, drastycznych scen i opisów. Wywleka na światło dzienne okropne wydarzenia z przeszłości i uświadamia, jak bestialski potrafi być człowiek dla człowieka. Czytając, czujemy obecny wśród postaci strach, napięcie i obawę o życie swoje i bliskich. 

   Od miesiąca próbuję sklecić kilka sensownych zdań na temat tej powieści i przyznam, że chyba pierwszy raz mam aż tak ogromny problem z wyrażeniem tego, co myślę. Wiele emocji związanych z tym tytułem nadal siedzi gdzieś głęboko we mnie i naprawdę ciężko ubrać mi to wszystko w słowa.  Tematyka obozowa nie jest mi obca, a mimo to książka mocno mną wstrząsnęła. To na pewno pozycja zasługująca na uwagę - historia, którą warto poznać. Dlatego szczerze i z czystym sumieniem ją polecam.

Tytuł: "Czerń i purpura"
Autor: Wojciech Dutka
Wydawnictwo: Albatros
Data premiery: 03.04.2019

Za możliwość przeczytania tego tytułu dziękuję Wydawnictwu Albatros.

kwietnia 26, 2019

Odbiorę ci wszystko - Ruth Lillegraven


Clara jest kobietą sukcesu, ambitną urzędniczką w Ministerstwie Sprawiedliwości. Jej mąż Haavard pracuje jako lekarz - pediatra, razem wychowują dwójkę uroczych synów. Pewnego dnia na oddział szpitala, w którym pracuje maż Clary, trafia pobity czteroletni chłopiec, a wkrótce potem umiera na skutek poniesionych obrażeń. Kilka godzin później jego ojciec zostaje zamordowany. Podejrzenia zostają skierowane w oczywistym kierunku, jednak nic nie jest tak proste jak mogłoby się wydawać. Kto jest katem, a kto ofiarą? I czy morderstwo można usprawiedliwić?

Pierwsza połowa powieści toczy się bardzo leniwie jak na thriller i zaryzykuję stwierdzenie, że jest po prostu nudna. Miałam problem z wczuciem się w fabułę i uważam, że zabrakło tu elementów ożywiających akcję. Styl, w jakim została napisana, jest dość surowy, choć nadal lekki i przyjemny w odbiorze. Gdyby nie to, mogłabym nie przebrnąć przez początek i porzucić czytanie przed poznaniem zakończenia. Na szczęście żmudny start nie zaważył na całej powieści i nastały wydarzenia, które znacznie ożywiły historię, pozwalając na głębsze wczucie się w treść. Wreszcie pojawiły się też emocje, których zabrakło na początku, a im bliżej zakończenia, tym bardziej zmieniały się moje odczucia co do tego tytułu.

Bohaterowie powieści są bardzo różnorodni i nieprzewidywalni, jednak wszyscy zgadzają się w jednym - kto krzywdzi dziecko, sam powinien zostać skrzywdzony. Autorka przedstawiła opowieść z perspektywy kilku bohaterów, przez narrację pierwszoosobową i uważam to za bardzo udany zabieg. Mając możliwość spojrzenia na świat z perspektywy wielu postaci, mamy szerszy pogląd na opisywane wydarzenia. Z jednej strony ułatwia to rozeznanie się w historii, z drugiej zaś komplikuje odkrycie prawdy. Na pewno jest to thriller mocno angażujący pod względem psychologicznym. Autorka położyła duży nacisk na wykreowanie sieci psychologicznej i zbudowanie złożonych postaci. Dobrze opisała skomplikowane relacje między bohaterami, a poruszając trudny temat przemocy domowej, zaangażowała w lekturę także naszą ludzką wrażliwość i empatię. Intryga została skonstruowana dość starannie, Lillegraven sprytnie zrzucała podejrzenia o popełnienie zbrodni z postaci na postać, przez co ciężko przewidzieć kto jest mordercą i jakie motywy nim kierują. Poruszony temat konfrontuje nas z trudnym i kontrowersyjnym pytaniem: czy można usprawiedliwić zamordowanie kata?

Uważam, że Odbiorę ci wszystko za ciekawy i poruszający thriller, głównie ze względu na przedstawioną tematykę. Ma niestety sporo niedociągnięć - nudny początek czy nieco apatycznych bohaterów. Zabrakło też stopniowego budowania napięcia i emocji temu towarzyszących, co uwielbiam i czego oczekuję sięgając po ten gatunek. To typowy średniak, którego lektury nie można odradzić, ale też nie sposób z czystym sumieniem polecić.

Tytuł: "Odbiorę ci wszystko"
Tytuł oryginalny: Alt er mitt
Autor: Ruth Lillegraven
Wydawnictwo: Wielka Litera
Data premiery: 24.04.2019

Za możliwość przeczytania tego tytułu dziękuję Wydawnictwu Wielka Litera.


kwietnia 24, 2019

Tak cię straciłam - Jenny Blackhurst

Susan Webster wychodzi na wolność po niemal trzech latach spędzonych w szpitalu psychiatrycznym, do którego trafiła po zabiciu swojego trzymiesięcznego syna Dylana. Nie pamięta wydarzeń tamtego dnia, jednak wszyscy przekonują ją, że to właśnie zrobiła - zamordowała swoje dziecko. Kiedy dostaje szansę na nowe życie, próbuje z niej skorzystać. Od teraz nazywa się Emma Cartwright - ma nową tożsamość i adres. Jednak wszystko ponownie się zmienia, kiedy znajduje kopertę zaadresowaną na jej poprzednie nazwisko, a w niej zdjęcie czteroletniego chłopca - Dylana. Czy syn Emmy nadal żyje? Co tak naprawdę się stało? 

Muszę przyznać, że opisywana dziś przeze mnie powieść, podobała mi się najbardziej z wszystkich trzech książek autorki, które czytałam. Blackhurst stworzyła naprawdę frapującą historię, wciągająca już od pierwszej strony i utrzymującą dobre tempo i napięcie właściwie do ostatniej. To thriller napisany bardzo lekkim stylem z fabułą poprowadzoną dwutorowo - mamy tu do czynienia z przeszłością i teraźniejszością. Na początku ciężko powiązać oba wątki, sprawiają wrażenie w ogóle do siebie nie pasujących, jednak im dalej czytamy, tym bardziej wszystko się zazębia, prowadząc do finału. W Tak cię straciłam autorka poruszyła ważne tematy, jakimi są: depresja poporodowa, strata dziecka i życie z znamieniem dzieciobójczyni i zbrodnią na sumieniu. A to sprawiło, że tytuł wywołał we mnie wiele emocji i skłonił do przemyśleń. Z strony na stronę byłam coraz bardziej zainteresowana historią, snułam domysły, próbowałam przewidzieć o co w tym wszystkim chodzi - na próżno. Sytuacje, które spotykały Emmę były nieoczekiwane, a zakończenie trudne do rozwiązania. Podobały mi się zarówno retrospekcje, w których pisarka ostrożnie dozuje wydarzenia z przeszłości, jak i wątek osadzony w teraźniejszości. Połączenie wszystkich tych elementów złożyło się na całkiem dobry thriller, który na pewno zapamiętam na długo.

Głowna bohaterka, o dziwo, zyskała moją sympatię. Była nieco naiwna, podejmowała nie do końca zrozumiałe dla mnie decyzje, jednak znając jej przeszłość i tragedię, z którą musiała się zmierzyć, byłam w stanie uwierzyć, że w dużym stopniu wpłynęło to na jej osobowość. Najpoważniejszy mankament tej książki to zakończenie - oderwane od rzeczywistości, przekombinowane i wywołujące śmiech i niedowierzanie. Uważam, że finał zepsuł potencjał tej historii. Mój racjonalny umysł podpowiadał mi, że takie rzeczy nie dzieją się w rzeczywistości i nie potrafiłam podejść do tych wydarzeń na poważnie.

Tak cię straciłam to debiut brytyjskiej autorki Jenny Blackhurst, jednak jej następne książki - Zanim pozwolę ci wejść i Czarownice nie płoną - zostały wydane w Polsce w pierwszej kolejności. Styl autorki znacznie zmienił się w książkach wydanych po Tak cię straciłam - można zauważyć postęp i pracę włożoną w warsztat pisarski. W debiucie był dość surowy, nieoszlifowany, ale nie przeszkodziło mi to w czerpaniu przyjemności z czytania. Miałam na uwadze, że to pierwsza jej książka i starałam się nie patrzeć na nią przez pryzmat tych czytanych wcześniej. Czy polecam? Polecam, ale podejdźcie do niej bez wygórowanych oczekiwań i nie pozwólcie, by przekombinowane zakończenie odebrało Wam przyjemność z lektury.

Tytuł: "Tak cię straciłam"
Tytuł oryginalny: How I Lost You
Autor: Jenny Blackhurst
Wydawnictwo: Albatros
Data premiery: 03.04.2019

Za możliwość przeczytania tego tytułu dziękuję Wydawnictwu Albatros.

kwietnia 15, 2019

Zupełnie normalna rodzina - M.T. Edvardsson

Adam, Urlika i Stella tworzą zupełnie normalną szwedzką rodzinę. On jest pastorem w niewielkim mieście Lund, ona robi karierę jako prawniczka. Wspólnie wychowują dziewiętnastoletnią Stellę i wiodą szczęśliwe, spełnione życie. Pewnego dnia jeden telefon obraca to wszystko w pył. Stella zostaje aresztowana i oskarżona o zamordowanie młodego mężczyzny. Dowody świadczą przeciwko niej, jednak rodzice nie wierzą w winę córki i robią co tylko w ich mocy, by Stella nie została skazana.

Powieść zaczyna się dosyć spokojnie, lecz intrygująco. Strona za stroną odkrywając historię z pozoru normalnej rodziny, jesteśmy wciągani w fabułę. Opisane wydarzenia poznajemy aż z trzech perspektyw - ojca, córki i matki. Przy każdej z nich autor zastosował narrację pierwszoosobową, co uważam za niezwykle udany zabieg. Styl Edvardssona jest bardzo lekki i barwny. Emocje i przeżycia bohaterów zostały opisane w sposób realistyczny i pobudzający wyobraźnię czytelnika. Choć momentami powieść wpada w nieco obyczajowe tony, nie powodują one znużenia. Wręcz przeciwnie - podtrzymują nieco tajemniczą aurę powieści i tworzą perfekcyjnie zaplanowaną otoczkę dla głównego wątku. 

Sprawa morderstwa od początku wydaje się mało skomplikowana - mamy potencjalną sprawczynię, dowody i świadków, jednak im głębiej kopiemy, tym więcej elementów układanki, zamiast wskakiwać na swoje miejsce, gubi się gdzieś w odmętach całej historii. Autor prowadzi bardzo sprytną grę z czytelnikiem - zdradza wiele, a mimo wszystko nadal nie odwraca najważniejszej karty, tym samym utrzymując niepewność i ekscytację. To prosta, lecz bardzo dobrze skrojona opowieść, zawierająca elementy czyniące ją praktycznie nieodkładalną. To jedna z tych historii, od których ciężko się oderwać na rzecz innych obowiązków, i która zostaje z nami po przeczytaniu.

Choć to powieść o morderstwie, nie ono jest tutaj najważniejsze. Autor skupia naszą uwagę na relacjach między bohaterami i odczuwanych przez nich emocjach. Otwiera przed nami ich umysły i wywleka na światło dzienne skrywaną do tej pory prawdę. W mistrzowski sposób przedstawia jak zawiłe i pełne sekretów mogą być rodzinne relacje i pokazuje, jak jedna rysa na idealnej rodzinnej fasadzie, może w prosty sposób doprowadzić do powstania kolejnych. Na szczególną uwagę zasługują też portrety psychologiczne bohaterów. Edvardsson doskonale przedstawił wewnętrzne rozterki członków rodziny, skupił się na motywach i zasadach kształtujących ich charaktery.

Zupełnie normalna rodzina to spokojny i angażujący thriller psychologiczny, którego fundamentem są popełnione morderstwo i skomplikowane relacje, nabierające większego znaczenia w obliczu rodzinnej tragedii. Jeśli nie straszny Wam brak dynamicznej akcji i nieco spokojne tempo, to koniecznie powinniście się z nią zapoznać.

Tytuł: "Zupełnie normalna rodzina"
Tytuł oryginalny: En helt vanlig familj
Autor: M.T. Edvardsson
Wydawnictwo: Znak Literanova
Data premiery: 15.04.2019

Za możliwość przeczytania tego tytułu dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova.


kwietnia 09, 2019

Pacjentka - Alex Michaelides

   Wydaje się, że Alicia Berenson wiedzie szczęśliwe życie. Robi karierę jako malarka, a jej mąż Gabriel to znany fotograf mody. Są dobraną, kochającą się parą, jednak pewnego dnia dzieje się coś, co niweczy harmonię związku. Alicja zabija Gabriela, oddając pięć strzałów w głowę. Od tamtej pory nie wypowiada ani słowa, a sąd skazuje ją na pobyt w szpitalu psychiatrycznym o podwyższonym rygorze. Sześć lat później Theo Faber - psychoterapeuta zafascynowany historią Alicii, otrzymuje posadę w The Grove. Ma przekonanie, że jako jedyny potrafi dotrzeć do kobiety, by zdobyć odpowiedzi na nurtujące pytania i jest gotów dokonać tego za wszelką cenę.

   Pierwsze strony Pacjentki są mocno intrygujące. Akcja leniwie toczy się do przodu, dając nam możliwość rozeznania się w opisanej historii i bliższego poznania bohaterów. Autor stopniowo buduje napięcie, tworząc klimatyczną i wciągającą opowieść, którą naprawdę ciężko odłożyć na bok. Moja ciekawość i niepewność rosły z każdą przekładaną stroną, a prosty język i lekkie pióro Michaelidesa złożyły się na naprawdę przyjemną lekturę, do której chętnie wracałam. Opisaną historię przedstawiono poprzez narrację pierwszoosobową z punktu widzenia Theo i urozmaicono ją o wstawki z pamiętnika prowadzonego przez Alicię, co uważam za bardzo udany zabieg. Na początku główny bohater wzbudzał we mnie mieszane uczucia, ale ostatecznie jego mrok i rozchwianie przekonały mnie, że doskonale pasuje do tej psychologicznej układanki.

   Po przeczytaniu książki poczułam się... oszukana. Autorowi udało się odwrócić moją uwagę, zmanipulować i niezauważalnie przesunąć wydarzenia na inne tory. Nie mogę powiedzieć, że nie zostałam zaskoczona, lecz nie mogę też jednoznacznie stwierdzić, że to zaskoczenie, na jakie liczyłam. Owszem - zwrot akcji był nagły i niespodziewany, ale ostatecznie poczułam delikatny niedosyt i do tej pory nie potrafię określić, czego tak naprawdę zabrakło.

   Przyznam, że sięgając po książkę, liczyłam na troszkę większe zaangażowanie autora w opisanie procesu terapii Alicii, jednak ten temat został potraktowany troszkę po macoszemu. Więcej dzieje się dookoła terapeuty niż samej pacjentki, jednak nadal pozostaje ona w głównym elementem zaczepienia thrillera. Nie znam dokładnych zasad, jakimi rządzą się szpitale psychiatryczne, ale znalazłam kilka sytuacji, które wydawały mi się mocno naciągane i nierealne w rzeczywistości. Mam jednak świadomość, że to tylko fikcja i pisarz mógł skorzystać z jej plastyczności. Choć Pacjentkę czytało mi się naprawdę dobrze i uważam, że to chwytliwa historia, odniosłam wrażenie, że Michaelides za bardzo skupił się na sprytnym zakończeniu, pomijając wszystko to, co do niego prowadzi. W efekcie otrzymaliśmy przyjemny thriller z niespodziewanym zwrotem akcji, ale potencjał nie został w pełni wykorzystany.

   Jestem przekonana, że to tytuł, który zaskoczy i zaspokoi potrzeby wielu czytelników. Wierzę też, że każdy odnajdzie w nim coś dla siebie. Ja, ostatecznie, jestem zadowolona z lektury i nie żałuję poświęconego na nią czasu. Uważam jednak, że Pacjentka zyskała większą popularność, niż rzeczywiście na to zasługuje.

Tytuł: "Pacjentka"
Tytuł oryginalny: The Silent Patient
Autor: Alex Michaelides
Wydawnictwo: WAB
Data premiery: 13.03.2019

Za możliwość przeczytania tego tytułu dziękuję Wydawnictwu WAB.


kwietnia 02, 2019

To, co zostaje - Tim Weaver


   David Raker specjalizuje się w poszukiwaniu zaginionych osób i ma na swoim koncie wiele szczęśliwie rozwiązanych spraw. Pewnego dnia z prośbą o pomoc zwraca się do niego Colm Healey - były policjant, z którym łączy go bardzo trudna i skomplikowana relacja. Sprawa, którą ma się zająć dotyczy brutalnie zamordowanej rodziny - bliźniaczek: Abigail i April oraz ich matki Gail Clark. Healy ma wyraźną obsesję na punkcie tego śledztwa, co zrujnowało jego karierę i życie osobiste. Kiedy wspólnymi siłami postanawiają wznowić poszukiwania mordercy, szybko okazuje się, że to jedna z tych spraw, które nie uznają kompromisów, a za dojście do prawdy przyjdzie im zapłacić najwyższą cenę.

   Wydarzenia opisane w powieści poznajemy głównie z perspektywy Davida Rakera poprzez narrację pierwszoosobową, co bardzo mi się podobało - lubię mieć bezpośredni wgląd w myśli bohaterów, a Weaver doskonale poradził sobie z tym sposobem opowiadania. To thriller-kryminał posiadający wiele warstw, a czytając, stopniowo zrywamy każdą z nich, strona za stroną zbliżając się do rozwiązania. Akcja już od początku przyciąga uwagę czytelnika i poza małymi wyjątkami, utrzymuje ją do końca. Kolejnym atutem jest David - bohater z krwi i kości, skrojony bardzo precyzyjnie i wiarygodnie. Dokładając do tego naturalne dialogi, lekki styl autora i warsztat pisarski na wysokim poziomie, otrzymujemy kawał dobrego, wyważonego kryminału, który powinien zadowolić nawet bardzo wymagających czytelników.

   Muszę zaznaczyć, że poprzedni tom podobał mi się bardziej. Odniosłam wrażenie, że autor zbyt drobiazgowo podszedł do sprawy opisanej w To, co zostaje. Skupił się na szczegółach, rozpisał i poprowadził rozwinięcie akcji dość spokojnie, co nagromadziło kilka nużących momentów i odepchnęło główny wątek na drugi plan. Trzeba jednak przyznać, że Weaver ma smykałkę do budowania niepowtarzalnego i tajemniczego klimatu w opisywanych historiach, co udowodnił zarówno przy poprzedniej, jak i najnowszej książce. I tym razem stworzył skomplikowaną zagadkę, pełną ślepych uliczek i niejasności, utrzymując niepewność i napięcie aż do samego końca. Zaserwował nam do bólu zawiłą i angażującą historię, której nie sposób przewidzieć, a kiedy już wydawało się, że rozwiązane jest na wyciągnięcie ręki, następował zwrot obracający w pył naszą skrupulatnie ułożoną teorię. 

   To, co zostaje to jedna z tych książek, w której dążenie do prawdy, szczególnie przy samym zakończeniu, to emocjonalny rollercoaster. Autor umiejętnie wprowadzał w maliny i tak sprytnie obalał przypuszczenia, że niejednokrotnie przyprawiał mnie o frustrację. W pewnym momencie odczułam czytelniczą niemoc, nie miałam pojęcia jakie wydarzenia kryją się za zabójstwem rodziny. Wtedy po prostu wsiadłam w kolejkę zdarzeń sponsorowaną przez Weavera i pozwoliłam poprowadzić się przez śledztwo. I to był naprawdę dobry wybór.

Tytuł: "To, co zostaje"
Tytuł oryginalny: What Remains
Seria: David Raker, tom 6.
Autor: Tim Weaver
Wydawnictwo: Albatros
Data premiery: 20.03.2019

Za możliwość przeczytania tego tytułu dziękuję Wydawnictwu Albatros.


marca 24, 2019

Umiera się tylko raz - Robert Dugoni


   W cieśninie Puget znaleziono zwłoki ukryte w pułapce na kraby. Ofiarą jest młoda kobieta, a przyczyną śmierci strzał w głowę. Po wstępnych oględzinach i sekcji zwłok okazuje się, że ofiara zrobiła wszystko, by jej tożsamość nie została ujawniona, a stan, w jakim znaleziono ciało, dodatkowo utrudnia identyfikację. Detektyw Tracy Crosswhite jest przekonana, że to jedna trudniejszych spraw, jakie dane jej było prowadzić. A im dalej posuwa się śledztwo, tym więcej pytań i niejasności wychodzi na światło dzienne. Kim była kobieta? Dlaczego się ukrywała? I kto jest odpowiedzialny za jej śmierć?
Czasami sprawy nie są tak trudne, jak się człowiekowi zdaje. Czasami odpowiedź bywa tak prosta, na jaką wygląda. A wygląda na to, że ta dziewczyna była dziwką i narkomanką albo naraziła się niewłaściwym ludziom.
   Umiera się tylko raz to powieść napisana bardzo plastycznym, barwnym i lekkim stylem, przez co czyta się ją niesamowicie szybko i z przyjemnością. Wciąga już od pierwszych stron, a ciekawość i niepewność zostają utrzymane do samego końca. Dobrze skrojona fabuła nie pozwala oderwać się od lektury i pozostawia nas z nosem w książce przez kilka godzin. To książka mocno angażująca czytelnika w prowadzone śledztwo, pozwalająca na czynny udział w dochodzeniu, co bardzo mi się podobało. Stworzona przez pisarza zagadka nie była łatwa do rozwiązania i przyznam, że obrót wydarzeń okazał się dla mnie bardzo niespodziewany. Doskonale skrojona intryga wodzi nas za nos, a kiedy już jesteśmy przekonani, że to właśnie wyjaśnienie, którego szukaliśmy, szybko okazuje się, że byliśmy w błędzie. Nie mogę powiedzieć złego słowa o tym tytule - wszystko jest tu przemyślane, dopracowane i naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Autor wie jak stworzyć dobry, świeży kryminał i po raz kolejny to udowadnia.

   Często zdarza się, że kolejne tomy serii nie są tak dobre, jak te poprzednie, a autorzy nie do końca wiedzą w jakim kierunku popchnąć opisywane wydarzenia. Na szczęście nie dotyczy to Roberta Dugoniego. W jego przypadku da się zauważyć, że każdy kolejny tom jest coraz bardziej dopieszczony, a jego warsztat pisarski wchodzi na wyższy poziom. Stworzone historie, brane na chłopski rozum, mogą wydawać się nieco absurdalne i nierealne, jednak autor potrafi tak precyzyjnie ubrać je w słowa, że bez żadnego ale jesteśmy w stanie uwierzyć w to, co czytamy i czerpać z tego niesamowitą przyjemność.

   Choć pierwsze skrzypce wśród postaci gra detektyw Tracy Crosswhite, pozostali bohaterowie nie zostali potraktowani po macoszemu, za co należy się ogromny plus. Każdy z nich ma swój wkład w opisaną historię i dopełnia fabułę o ciekawe sceny, dialogi i relacje. W tej serii uwielbiam to, że mamy możliwość zajrzenia nie tylko do zawodowej, ale też prywatnej sfery życia pani detektyw. Z niecierpliwością oczekiwałam tych fragmentów i chłonęłam je całą sobą, przeżywając wszystkie emocje razem z Tracy. Co ważne - Dugoni bardzo precyzyjnie wyważył oba wątki, dzięki czemu fani dobrych kryminałów nie będą kręcić nosem na wątek życia prywatnego, a i osoby którym odpowiadają takie połączenia, będą w pełni usatysfakcjonowane.

   Jeśli jeszcze zastanawiacie się czy warto sięgnąć po powieści Roberta Dugoniego to zapewniam Was, że warto. Ja nie mogę doczekać się polskiej premiery kolejnych tomów z tej serii i mam nadzieję, że Wydawnictwo Albatros nie pozwoli nam czekać na ich wydanie zbyt długo.

Tytuł: "Umiera się tylko raz"
Tytuł oryginalny: The Trapped Girl
Autor: Robert Dugoni
Wydawnictwo: Albatros
Data premiery: 13.03.2019

Za możliwość przeczytania tego tytułu dziękuję Wydawnictwu Albatros.


marca 16, 2019

Ta druga - Michelle Frances


   Carrie i Adrian to zgrane, dopełniające się małżeństwo pracujące w branży telewizyjnej. On - robiący karierę scenarzysta. Ona - szanowana producentka. Czy mogli dobrać się lepiej? Kiedy Carrie przechodzi na urlop macierzyński, szuka osoby na zastępstwo. Kandydatką idealną wydaje się Emma - młoda, pracowita dziewczyna, która jest zafascynowana telewizją. Choć Carrie nie wierzy, by Emma poradziła sobie w jej roli, szybko okazuje się, że była w błędzie. Zastępczyni doskonale odnajduje się na nowym stanowisku, jest zdeterminowana, błyskotliwa i szybko zdobywa sympatię współpracowników, w tym Adriana. Carrie zaczyna obawiać się nie tylko o swoją posadę, ale też życie prywatne.

   Ta druga została napisana bardzo prostym, lekkim stylem. Autorka nie skupia się na detalach, a mknie do przodu jedynie z konkretami, bez zbędnych dłużyzn i opisów. Akcja od początku toczy się leniwie, strona po stronie poznajemy od kulis świat telewizji. Muszę przyznać, że pomysł na osadzenie fabuły w tym konkretnym środowisku bardzo mi się spodobał i pierwszy raz miałam do czynienia z taką opowieścią. Rozdziały są bardzo krótkie, a opisaną historię poznajemy poprzez narrację trzecioosobową, z perspektywy wielu bohaterów. Choć mam wrażenie, że narracja pierwszoosobowa sprawdziłaby się tutaj znacznie lepiej. Pomysł na powieść był naprawdę dobry,  jednak zrealizowano go bez polotu, a potencjału nie wykorzystano. 

   Bohaterowie nie zostali należycie dopracowani, relacje między nimi także pozostawiają wiele do życzenia. Ich zachowania, decyzje i zasady, którymi się kierowali były dla mnie kompletnie niezrozumiałe, pozbawione logiki i sensu. Osobowości skrojono w strasznie nudny sposób, pozbawiono głębi, a im więcej faktów wychodziło na jaw, tym częściej przewracałam oczami. Wydarzenia i sceny były niesamowicie naciągane, pozbawione autentyczności i wiarygodności. Zabrakło oryginalności, świeżości i przede wszystkim - dopracowania szczegółów. Nie byłam w stanie uwierzyć w to, co czytam - wiało banałem i sztucznością, dosłownie.

   Czytanie tej książki to ciągłe oczekiwanie - na rozwinięcie, na zwroty akcji, na przyśpieszenie tempa, na wytłumaczenia, co nie nadchodzi. Jestem osobą dość niecierpliwą i nie znoszę, kiedy po przeczytaniu ponad połowy akcja nadal tkwi i w tym samym punkcie i co gorsze - nie zapowiada się, by dalej było lepiej.  Niezrozumiały był dla mnie także podział książki na cztery części, gdzie każda z nich była nazwana imieniem jednego z bohaterów. Nie dostrzegłam żadnego powodu, dla którego dokonano takiego podziału, ponieważ każda część rozpoczynała się od tego samego miejsca, w którym skończyła się poprzednia, a także narracja pozostawała bez zmian i nadal opisywano historię z punktu widzenia wielu bohaterów. Niby drobnostka, ale dokłada kolejną cegiełkę do niezrozumienia, którego tu na pęczki. 

   Muszę wspomnieć, że miałabym problem z dokończeniem tej książki, gdyby nie ekspresowe tempo czytania i umiejętność autorki w utrzymywaniu uwagi i ciekawości czytelnika - mimo wszystko. Napotkałam tu tak wiele niezrozumiałych sytuacji, że z nadzieją na wyjaśnienie płynęłam do brzegu. Na próżno. To jedna z niewielu książek, do których podchodziłam bez wygórowanych oczekiwań. Byłam po prostu ciekawa, ale nie oczekiwałam wiele. A mimo to czuję wielkie rozczarowanie.

Tytuł: "Ta druga"
Tytuł oryginalny: The temp
Autor: Michelle Frances
Wydawnictwo: Albatros
Data premiery: 13.03.2019

Za możliwość przeczytania tej pozycji dziękuję Wydawnictwu Albatros.

lutego 24, 2019

VOX - Christina Dalcher [przedpremierowo]

   Amerykański rząd wydaje dekret, który zmusza kobiety do milczenia, odbiera im większość praw, pozbawia możliwości kształcenia, podróżowania i decydowania o własnym losie. Od tej pory kobiety mogą wypowiadać tylko 100 słów dziennie, nie mogą czytać ani pisać i muszą być posłuszne swoim mężom, a każde uchybienie grozi okrutną karą. Doktor Jean McClellan, która większość swojego życia poświęciła badaniom naukowym w dziedzinie neurolingwistyki, zaczyna żałować, że kiedy jeszcze mogła, nie brała aktywnego udziału w życiu politycznym - omijała wszelkie marsze i protesty, skazując tym samym siebie i inne kobiety na życie, które zdaje się być najgorszym koszmarem.
Nikt nie rodzi się potworem. Każdy potwór powstaje stopniowo, kawałek po kawałku, jako sztuczne dzieło jakiegoś szaleńca, który niczym Frankenstein zawsze jest przekonany, że ma rację.
   Vox podejmuje trudną i przerażającą tematykę, wzbudzając wiele intensywnych emocji - wściekłość, niepokój, współczucie i chęć wkroczenia do świata bohaterów, aby wyrazić swój sprzeciw. Choć to tylko dystopia, swoją wymową skłania do refleksji i zmusza do zadania sobie wielu pytań. Angażuje do postawienia się w sytuacji bohaterów i zostawia czytelnika w zastanowieniu na długo po zakończeniu czytania. Wydarzenia opisane w książce poznajemy z perspektywy doktor Jean McClellan w dość spokojnym tempie, pozwalającym na przyjrzenie się sytuacji bohaterów i lepsze zrozumienie świata, w którym przyszło im żyć.

   Autorka posługuje się bardzo lekkim i barwnym, a jednocześnie chłodnym stylem. Książka podzielona jest na osiemdziesiąt krótkich rozdziałów - dzięki temu lektura upływa przyjemnie i ekspresowo. Kolejnym atutem są dialogi, które nie nudzą, brzmią naturalnie i zawierają nieco sarkazmu, co mi osobiście bardzo odpowiadało. Główna bohaterka - Jean - to kobieta inteligentna i pewna siebie, odważna i gotowa do poświeceń. Na kartach powieści możemy zauważyć jej emocjonalne rozdarcie względem męża i synów, których traktuje z chłodem i rezerwą, stawiając na uczuciowym piedestale córkę Sonię i to głównie z myślą o niej postanawia podjąć próbę walki z nowym systemem.

   Im bliżej zakończenia, tym bardziej nie podobał mi się kierunek, w którym zaczęła zmierzać fabuła w ostatnim, rozstrzygającym etapie. Nagle dystopia zmieniła się zbyt szybki i niezrozumiały thriller, ujmując tym samym głównemu przesłaniu książki. Nie oznacza to jednak, że książka mi się nie podobała. W ogólnym rozrachunku uważam Vox za naprawdę ciekawą pozycję i jeśli nie straszne Wam tytuły z powolną, szczegółową akcją, myślę, że warto po nią sięgnąć.

Tytuł: "Vox"
Tytuł oryginalny: Vox
Autor: Christina Dalcher
Wydawnictwo: Muza
Data premiery: 27.02.2019

Za możliwość przeczytania tej pozycji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Muza.


lutego 12, 2019

Pozwól mi wrócić - B.A. Paris [przedpremierowo]

   Pozwól mi wrócić to już trzecia książka B.A. Paris po Za zamkniętymi drzwiami i Na skraju załamania, które miałam okazję czytać jakiś czas temu. Jeśli chodzi o poprzednie tytuły, moje zdanie było bardzo podzielone, ponieważ pierwsza z nich nie podobała mi się w ogóle, natomiast druga rozłożyła mnie na łopatki i sprawiła, że szczęka opadła mi do samej podłogi. Dzięki temu z niecierpliwością oczekiwałam najnowszej powieści i czułam niesamowitą ekscytację, kiedy już trafiła w moje ręce. Jak było tym razem?

   Layla i Finn, dwoje zakochanych, wracają z wspólnych wakacji we Francji. Po drodze zatrzymują się na nocnym parkingu, a kiedy Finn wraca z toalety do samochodu, odkrywa, że dziewczyna zniknęła. Mężczyzna ze szczegółami opowiedział policji swoją wersję wydarzeń. Powiedział prawdę, jednak nie całą. Dwanaście lat później Finn ułożył swoje życie na nowo, a tuż przed ślubem z Ellen - siostrą Layli, mężczyzna dowiaduje się, że ktoś widział zaginioną dziewczynę w pobliżu. Co więcej - otrzymuje znaki i maile wskazujące na to, że Layla nadal żyje. Tak rozpoczyna się bezlitosna gra, która doprowadza go do obłędu. 

   Wydarzenia opisane w książce poznajemy z perspektywy najpierw jednego, a później dwóch bohaterów - są one podzielone na "teraz" i "wcześniej" i przeplatają się wzajemnie. Od pierwszych stron autorka wciąga nas w stworzoną historię, którą owiała nutą tajemnicy związaną ze zniknięciem Layli i sekretem, który zataił Finn. B.A. Paris posługuje się bardzo lekkim stylem, potrafi zaciekawić czytelnika i mimo słabszych momentów w fabule, wie jak utrzymać jego uwagę i zachęcić do dalszej lektury. W Pozwól mi wrócić stworzyła specyficzny klimat, który towarzyszy nam przez całą lekturę dodając smaczku powieści. Retrospekcje to kolejna mocna strona i z zaciekawieniem oczekiwałam momentów rzucających światło na przeszłość bohaterów. Dostrzegam sporo dobrych stron tego tytułu, jednak przeważają tu aspekty, które niekoniecznie pozwolą mi uznać książkę za dobrą.
Takie zeznanie złożyłem, siedząc w komisariacie gdzieś na poboczu autostrady A1 we Francji. Powiedziałem prawdę. Ale nie całą.
   Główny bohater, Finn, nie zyskał mojej sympatii. Uważam, że jest to postać niedopracowana i nie mogę pozbyć się wrażenia, że autorka miała problem z wcieleniem się w rolę mężczyzny, na czym książka sporo traci. Nie przeszkadzało mi to w retrospekcjach, jednak przy wydarzeniach teraźniejszych nie potrafiłam nie zwracać na to uwagi. Co prawda przez książkę przebrnęłam bardzo szybko, ale to nie za sprawą zawrotnego tempa czy dobrze skrojonej fabuły, bo tego także zabrakło. Złożyły się na to styl autorki i moja chęć przekonania się czy wydarzenia potoczą się inaczej, niż przypuszczam. Niestety, nie stało się tak i historia okazała się być bardzo przewidywalną, a wskazówki co do rozwiązania pojawiły się za szybko i były bardzo łatwe do rozstrzygnięcia. Odebrało to całe uczucie napięcia i niepewności, które tak uwielbiam w thrillerach, tym samym zabierając frajdę z snucia domysłów i przewidywania tego, co się wydarzy.

   Po tym, co napisałam wyżej można zauważyć, że mam dosyć mieszane uczucia co do tej powieści. Choć była prosta i przewidywalna, nie czułam znużenia i nie musiałam zmuszać się do czytania. Brawa dla autorki za sposób w jaki pisze, a także za umiejętność wykreowania niesamowitego klimatu, który ujawnia się już po przeczytaniu kilku zdań i zostaje do samego końca. Doświadczyłam go także przy poprzednich książkach Paris i sprawiło to, że przy każdej z nich czułam się niczym postawiona w samym centrum wydarzeń. Finalnie uznaję Pozwól mi wrócić za thriller bardzo przeciętny. Na pewno nie jest to totalny must read, ale nie jest to też tytuł, który da poczucie zmarnowanego czasu. Nie polecam i nie odradzam, bo jestem przekonana, że wielu czytelników odnajdzie w nim to, czego szuka sięgając po książki z tego gatunku, jednak wytrawni czytelnicy, którzy nie jeden podobny thriller już czytali, będą zawiedzeni.

   Zostawiam link do miejsca, w którym możecie bezpłatnie przeczytać fragment książki: 

Tytuł: "Pozwól mi wrócić"
Tytuł oryginalny: Bring me back
Autor: B.A. Paris
Wydawnictwo: Albatros
Data premiery: 13.02.2019

Za możliwość przeczytania tej pozycji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Albatros.

stycznia 23, 2019

Zamiana - Rebecca Fleet

   Jestem okładkową sroką - muszę to przyznać. Uwielbiam książki z ładnymi i wzbudzającymi ciekawość okładkami. Lubię, mając do dyspozycji samą okładkę, wyobrażać sobie jaka historia kryje się w środku. Kocham, kiedy jej uroda idzie w parze z równie interesującym wnętrzem, nie znoszę jednak, kiedy piękna grafika to jedna z niewielu rzeczy, jakie powieść ma do zaoferowania.

   Caroline i Francis przeżywają poważny małżeński kryzys. Aby spędzić razem trochę czasu z dala od codziennych trosk, w nowym otoczeniu, postanawiają przyjąć propozycję zamiany domów. Na tydzień przeprowadzają się do eleganckiego domu na przedmieściach Londynu, jednak już od początku Caroline nie potrafi czerpać przyjemności z wspólnego wyjazdu. W zimnych i sterylnie czystych pomieszczeniach czuje się nieswojo, a kiedy odkrywa coraz więcej powiązań z przeszłością, o której stara się zapomnieć, wpada w panikę. Dlaczego przeszłość wraca do niej akurat teraz? Kto i dlaczego przywraca nieprzyjemne wspomnienia?

   Zamiana to debiut londyńskiej pisarki, który w wielu krajach nosi miano bestsellera. Thriller napisany lekkim i barwnym stylem, co przekłada się na ekspresowe tempo czytania. Opisane wydarzenia poznajemy z perspektywy kilku bohaterów - Caroline, Francisa i tajemniczej osoby, o której nie wiemy zbyt wiele, a która jest motorem napędowym i jako jedyna ożywia tę powieść.  Muszę dodać, że bardzo spodobał mi się pomysł zamiany domów - to ciekawe i mało popularne zjawisko, co tylko wzmożyło moją ciekawość i chęć poznania tej historii. Przyznam, że byłam nastawiona na naprawdę dobry i wciągający thriller, pełen wrażeń i emocji. Niestety, moje oczekiwania nie zostały zaspokojone.

   To książka z wielkim potencjałem, który nie został wykorzystany nawet w połowie. Sporo tu nic nie wnoszących scen, zachowań czy niepotrzebnego rozwlekania fabuły. Zabrakło zwrotów akcji, momentów wstrzymujących oddech, dozy niepewności czy napięcia, które powinny towarzyszyć takim powieściom. Przede wszystkim - zabrakło też głównych cech thrillera w thrillerze i chyba to przyniosło mi największe rozczarowanie. Autorka, bardziej niż na wydarzeniach, skupiła się na portretach psychologicznych bohaterów, co nie byłoby złe, gdyby zostały bardziej dopracowane. Postacie są nieco mdłe i irytujące, zachowanie Caroline było okropnie męczące, a jej stale powtarzające się przemyślenia odciągały uwagę od głównego wątku. Choć czyta się ją bardzo szybko, historia jest nużąca i momentami wymuszona - jedna z tych, którą czytamy na raty i do której wracamy bez większego optymizmu. Tempo akcji także pozostawia wiele do życzenia - więcej tu nudnych i nic nie wnoszących wydarzeń niż dynamicznych i chwytliwych scen.

   Rebecca Fleet ma smykałkę do pisania, temu nie mogę zaprzeczyć. Podczas czytania Zamiany niejednokrotnie można to dostrzec. Niestety, odnoszę wrażenie, jakby książka została napisana przez kilka osób z zupełnie odmiennymi oczekiwaniami - historia jest niespójna, a zachowania i decyzje bohaterów w większości były pozbawione sensu. Poza lekkim i barwnym stylem autorki oraz ciekawym pomysłem, nie potrafię dostrzec tu punktu zaczepienia, który mógłby przekonać mnie do polecenia Wam tego tytułu. A szkoda! Wierzę jednak, że kolejne powieści autorki zostaną bardziej dopracowane i niejednokrotnie zaskoczą czytelników.

Tytuł: "Zamiana"
Tytuł oryginalny: The House Swap
Autor: Rebecca Fleet
Wydawnictwo: Marginesy
Data premiery: 16.01.2019

Za możliwość przeczytania tej pozycji dziękuję Wydawnictwu Marginesy.

stycznia 16, 2019

PREMIERA: Cokolwiek wybierzesz - Jakub Szamałek


   W Warszawie dochodzi do tragicznego wypadku samochodowego, w którym ginie Ryszard Buczek - aktor znany z popularnego programu dla dzieci. Policja szybko zamyka sprawę, jednak młoda dziennikarka, Julita Wójcicka, podejrzewa, że nie był to zwykły wypadek. Rozpoczyna własne dochodzenie, które nie dość, że potwierdza jej przypuszczenia, doprowadza do kluczowych i szokujących informacji. Dziennikarka zostaje wplątana w zagadkę, której rozwiązanie będzie wymagać poświęcenia, odwagi i wykorzystania najnowszych technologi, a stawką tej gry może okazać się jej życie.

   Cokolwiek wybierzesz to emocjonujący thriller z zawiłą, ale dobrze skrojoną i logiczną fabułą. Napisany lekkim stylem, co idealnie sprawdza się przy takich pozycjach. Już pierwsze strony wciągają nas w wir wydarzeń, a akcja mknie do przodu utrzymując tempo odpowiednie do sytuacji i wydarzeń. Książka jest pozbawiona przestojów - niepotrzebnych fragmentów, które mogłyby ostudzić emocje i znudzić czytelnika. Na próżno też szukać w niej niedociągnięć, potknięć czy niedopowiedzeń. To nieoczywista lektura, pełna zwrotów akcji i momentów zaskoczenia. Bardzo spodobały mi się humorystyczne wtrącenia autora, które idealnie pokrywały się z moim poczuciem humoru.
- Czekaj, czekaj. - Julita odłożyła notatnik, skrzyżowała ramiona na piersiach. - Teraz to już ze mnie drwisz. Jest jakiś ukryty internet?
- Mhm.
- I skąd on się niby wziął? Znaleźli go na peronie dziewięć i trzy czwarte?
   Bohaterowie są momentami troszkę stereotypowi i przewidywalni, ale jest to wyważone i jako całość, książka komponuje się bardzo dobrze.  Główna bohaterka, Julita, jest postacią, z którą może identyfikować się wielu z nas. To zwykła dziewczyna, dziennikarka z wielkimi ambicjami i marzeniami, która chciałaby od swojej pracy czegoś więcej niż pisanie klikalnych tekstów o celebrytach. Jej frustracja, chęć wyrwania się z sztywnych ram serwisu, w którym pracuje, doprowadza do tego, że poświęca całą siebie w prowadzone śledztwo, bez względu na konsekwencje. Jej upór, determinacja i odwaga zabierają nas w fascynującą podróż po ciemnej stronie technologii, o której wie niewielu z nas.

   To książka, która zmusza czytelnika do zastanowienia się nad otaczającym go światem. Wyciąga na światło dzienne tematykę, która zwykłym, prostym ludziom wydaje się odległa i nierzeczywista niczym fatum. Autor umiejętnie połączył thriller z sensacją i kryminałem, a także postarał się by nikt, nawet osoba niezorientowana w nowinkach technologicznych, nie miał problemu z odbiorem lektury. W prosty i klarowny sposób przedstawia zagrożenia, które czyhają na nas w sieci i uświadamia nam, jak mało wiemy i jak niewiele robimy, by się przed nimi uchronić. Jestem przekonana, że przynajmniej kilka osób nie słyszało nigdy o Torze czy Darknecie, a ta pozycja potrafi otworzyć oczy i pozwala spojrzeć na wszechobecną technologię z zupełnie innej strony.

Tytuł: "Cokolwiek wybierzesz"
Seria: Ukryta sieć #1
Autor: Jakub Szamałek
Wydawnictwo: W.A.B
Data premiery: 16.01.2019
  
Za możliwość przeczytania tej pozycji serdecznie dziękuje Wydawnictwu W.A.B.
•••