Nic nie wzrusza mnie tak bardzo, jak historie zwierząt. Zarówno te smutne i pozbawione happy endu, jak i te od początku czy tylko finalnie szczęśliwe. Poruszają mnie do żywego i często sprawiają, że przestaję kierować się rozumem, a zaczynam sercem. Moja empatia w stosunku do zwierząt sięga poza jakąkolwiek skalę i nie potrafię nic na to poradzić. Czytałam wiele opowieści o ludziach, ale emocjonalnie nigdy nic nie równa się z tym, jak przeżywam te ze zwierzętami w roli głównej. I właśnie z taką książką dziś do Was przychodzę. 

Poznajcie Homera - kota, który już jako maleństwo przeszedł zabieg usunięcia obu gałek ocznych. I choć mogłoby się wydawać, że niewidomy kot nie ma przed sobą szczęśliwego życia - nic bardziej mylnego. Homer przełamuje wszelkie stereotypy i udowadnia, że bez względu na swój wygląd czy posiadane zmysły, można czerpać z kociego życia pełnymi łapkami. A przy tym wzbogacać życie innych. Początek książki jest podobny do historii jednego z naszych kotków, przez co bardzo utożsamiałam się z autorką. Dokładnie wiedziałam jak się czuła, jakie obawy i dylematy pojawiały się w jej głowie, rozumiałam decyzje jakie musiała podjąć, bo czułam się podobnie, kiedy na naszej drodze stanął jednooki kotek.

Gwen Cooper pisze lekko i autentycznie, dzięki czemu książkę czyta się bardzo szybko (z przerwami na momenty wzruszeń i radości). Podobało mi się to, że autorka nie przedstawiła tej historii obierając perspektywę opiekunki biednego, niewidomego kotka, czego trochę się obawiałam przed lekturą. Zamiast tego widzimy Homera oczami kochającej i troskliwej kociej mamy, która z przejmującą odpowiedzialnością opiekuje się trzema kotami, pozwalając im na bycie sobą, akceptując różnice i możliwości kocich charakterów. Gwen przedstawia nam siebie jako kobietę niezwykle empatyczną i oddaną, która podejmuje życiowe decyzje mając na uwadze dobro swoich kotów. Bez względu na to co mówią czy myślą o niej inni, kieruje się wrodzoną wrażliwością i tym mnie bardzo urzekła.

„Odyseja kota imieniem Homer” to jedna z tych książek, którą czyta się sercem. Przy której nie zwraca się uwagi na pewne niedociągnięcia, bo wartością samą w sobie jest opisana historia i płynący z niej morał, a nie forma. To przepiękna, wzruszająca i optymistyczna opowieść o miłości i przyjaźni pomiędzy kotami a ludźmi. O sile empatii i niezwykłej mocy, płynącej z relacji ze zwierzętami. Polecam szczególnie kociarom i kociarzom - to książka dla Nas. 

Tytuł: „Odyseja kota imieniem Homer”
Tytuł oryginalny: Homer’s Odyssey
Autorka: Gwen Cooper
Tłumaczenie: Anna Bańkowska
Wydawnictwo: Nowa Baśń

Post powstał we współpracy barterowej z wydawnictwem Nowa Baśń.

9 komentarzy:

  1. Książki, których bohaterami są zwierzęta również mocno mnie poruszają i trafiają wprost do mojego serca.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja uwielbiam takie wzruszające historie. Zapisuję sobie jej tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś rzadko sięgam po książki, których bohaterami są zwierzęta. I chyba niespecjalnie mnie pociągają, więc raczej sobie odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Książki nie czytałam, ale myślę, że mogłaby mi się spodobać. Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam koty!😍 Muszę przeczytać tę książkę 😊

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo lubię takie książki i z chęcią ją przeczytam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo lubię koty, ale wiem, że wspomniane w recenzji niedociągnięcia w książce skutecznie przeszkadzałyby mi z cieszenia się lekturą ;<

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem kociarą, dlatego koniecznie sięgnę po powyższą książkę.

    OdpowiedzUsuń