Po śmierci ukochanej matki, Hal zostaje sama. Bez rodziny i bez pieniędzy, w nędznym i zimnym wynajmowanym mieszkaniu w Brighton. Kiedy nieopłacone rachunki piętrzą się przed nią, a mężczyzna, od którego pożyczyła pieniądze upomina się o swoje, Hal otrzymuje tajemniczy list. Dowiaduje się z niego, że zmarła jej babcia, mieszkająca w wielkiej posiadłości w Kornwalii, a Hal jest jednym ze spadkobierców. I pewnie nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że dziadkowie Hal nie żyją od ponad dwudziestu lat.
Lubię takie książki. Owiane nutką tajemnicy, skrywające na swoich kartach mroczny sekret, który strona po stronie niesie czytelnika aż do zaskakującego finału. Książki, które rozgrzewają się powoli tylko po to, aby tuż na samym końcu rozpalić się pełnym blaskiem i dostarczyć dreszczyku emocji. Takie prowadzone powoli i spokojnie, ale trzymające w uczuciu niepewności. Czerpię z nich nieopisaną satysfakcję, działają na mnie wręcz odprężająco, mimo czającego się w ich zakamarkach niepokoju.
„Śmierć Pani Westaway” to nie jest klasyczny kryminał, gdzie mamy krwawą zbrodnię i musimy znaleźć sprawcę. Mamy tu jednak skrywaną od wielu lat tajemnicę i intrygującą zagadkę, której rozwiązanie nie jest wcale takie oczywiste, jak mogłoby się wydawać. Ruth Ware stworzyła bardzo klimatyczną powieść, której niesamowitą aurę buduje między innymi profesja głównej bohaterki (Hal jest tarocistką) oraz stara, zimna posiadłość w Kornwalii. Podoba mi się styl pisarski autorki - lekki i komfortowy, a jednocześnie elektryzujący i podszyty niepokojem. Autorka wciągnęła mnie w swoją opowieść sprawiając, że z ciężkim sercem odkładałam ją na bok, a kiedy już naprawdę musiałam to zrobić, ciągle o niej myślałam.
Każdy ma jakieś tajemnice, jakieś rzeczy do ukrycia, i jest w stanie wiele – czasem niewiarygodnie wiele – zrobić, by ich nie wyjawić.
Opisane tu wydarzenia mają miejsce w teraźniejszości, jednak czytając tę książkę ma się wrażenie, jakbyśmy cofali się w czasie o kilkadziesiąt lat i to było naprawdę niesamowite uczucie. Bohaterowie są ciekawi, fabuła angażująca i wwiercająca się w umysł już od pierwszej strony, skomplikowana, ale wyważona. Cała atmosfera tej powieści jest dokładnie taka, jak lubię. Powtórzę się, ale warto to podkreślić - „Śmierć Pani Westaway” ma w sobie niepowtarzalny klimat starego domu, gotyckość, nutę ciężkości. Trzeba to poczuć na własnej skórze!
To nie było moje pierwsze spotkanie z autorką, bo wcześniej czytałam już „Pod kluczem” i to również była niesamowita historia, dlatego muszę sięgnąć też po inne książki Ruth Ware. A jest w czym wybierać, bo jeśli dobrze liczę, mamy na naszym polskim rynku już osiem jej książek.
Tytuł: „Śmierć Pani Westaway”
Tytuł oryginału: The Death of Mrs. Westaway
Autorka: Ruth Ware
Tłumaczenie: Anna Tomczyk
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Mam kilka książek autorki, ale jeszcze żadnej nie czytałam.
OdpowiedzUsuńDo tej pory czytałam inną książkę autorki, ale byłam bardzo zadowolona z lektury.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie poznałam prozy tej autorki, ale będę chciała to nadrobić,
OdpowiedzUsuńBędę miała ten tytuł na oku. Czytałam już kiedyś jakąś książkę autorki i całkiem mi się podobała. :)
OdpowiedzUsuń