września 26, 2017

'Maybe someday' - Colleen Hoover


Tytuł: "Maybe Someday"
Autor: Colleen Hoover
Wydawnictwo: Otwarte
Moja ocena: 7/10

   Od zawsze uwielbiałam romanse, był to jeden z pierwszych gatunków, od których rozpoczęłam swoją przygodę z czytaniem. Mam ich na swoim koncie całkiem sporo, a to ze względu na to, że jestem typową romantyczką. Niesamowitą przyjemność sprawia mi czytanie o emocjach, a także śledzenie losów bohaterów, których połączyło wielkie uczucie. Czy było tak również tym razem?

   Świat Sydney sypie się na kawałki dokładnie w dniu jej dwudziestych drugich urodzin, kiedy to okazuje się, że Hunter - chłopak, z którym była w stałym związku od dwóch lat, zdradza ją z jej najlepszą przyjaciółką Tori. Dzień, który miał być wyjątkowym, okazuje się najgorszym dniem jej życia - wyprowadza się z domu, traci pracę i dwie najbliższe osoby. Wtedy pomocną dłoń wyciąga do niej chłopak z sąsiedztwa - Ridge, który tak jak ona pasjonuje się muzyką. Zawierają umowę - Sydney może mieszkać w mieszkaniu Ridga w zamian za teksty do piosenek, które on tworzy.

W życiu się nie spodziewałam, że dzień moich dwudziestych drugich urodzin zwieńczą prysznic w obcym mieszkaniu i spanie na kanapie należącej do chłopaka, którego znam zaledwie od dwóch tygodni. A wszystko to przez dwie osoby, na których zależało mi najbardziej na świecie i którym najbardziej na świecie ufałam.

   Zacznę od tego, że jestem zadowolona z lektury tej książki, mimo, że mam do niej kilka zastrzeżeń. Cóż, chyba oficjalnie i ja zostałam fanką książek Colleen Hoover, choć to pierwsza, którą przeczytałam. Autorów ceni się za wiele aspektów - jednych lubimy za styl pisania, innych za utrzymywanie wartkiej akcji, wymyślną fabułę lub za wszystko to razem wzięte. Autorka książki Maybe Someday urzekła mnie właśnie stylem pisania, a w głównej mierze tym jak pięknie potrafi pisać o uczuciach - w sposób, który ciężko opisać, trzeba po prostu go przeżyć. Bo właśnie - tą książkę się przeżywa, a emocje w niej zawarte oddziałują i na nas.

   A ja bardzo lubię takie książki.
   I chcę więcej.


     Fabułę przedstawiono w ciekawy sposób i pomysł na nią bardzo mi się podoba. Dialogi między głównymi bohaterami rozgrywają się za pomocą SMS-ów, liścików i wiadomości na facebooku. Dlaczego w taki sposób? Przekonacie się czytając. Dodam tylko, że było to moje pierwsze zaskoczenie w tej historii i wpłynęło na lepszy odbiór książki, ze względu na tematykę, którą poruszono.

   Ridge i Sydney są dość kontrowersyjni i momentami sama nie byłam pewna, czy mam im kibicować czy ganić, za to, co robią. Ich rozdarcie - między dobrem swoim a innych, między miłością i zdradą, między szczęściem i cierpieniem - udzielało się także mi. Raz ich uwielbiałam, po chwili nie znosiłam, a jeszcze później broniłam jednego z nich na rzecz drugiego. I kiedy dochodzi do sytuacji, z której nie ma dobrego wyjścia, wiadomo już, że ktoś ucierpi.. Takich emocji przy czytaniu nie doświadczyłam dawno i nie wiedziałam nawet jak bardzo mi ich brakowało.

W angielskim alfabecie jest tylko dwadzieścia sześć liter. Można by pomyśleć, że z tyloma literami niewiele można zrobić. Można by pomyśleć, że kiedy wymiesza się je i połączy w słowa, mogą one wywołać tylko ograniczoną liczbę uczuć. A jednak tych uczuć może być nieskończenie wiele i ta piosenka jest dowodem na to. Nigdy nie zrozumiem, w jaki sposób kilka prostych słów połączonych ze sobą może kogoś zmienić, a jednak ten utwór i jego słowa całkowicie mnie odmieniają. Czuję się tak, jakby "może kiedyś" zamieniło się we "właśnie teraz".

   To, co najbardziej nie przypadło mi do gustu, to fakt, że była to bardzo przewidywalna lektura, która powiela schematy występujące w innych książkach. Wiecie, on poznaje ją, zakochują się, kłótnia, powrót. Taką budowę posiada większość romansów, które czytałam, ale spokojnie - nie pochłania to przyjemności czytania i jest urozmaicone wątkiem, o którym nie wspomnę, żeby nie zdradzać szczegółów. Drugim minusem są pewne cechy charakteru bohaterów, które są oklepane i mogą wywoływać mdłości - naiwność, "słodka głupota" i "nie wiem czego chcę, więc płaczę". Czy tylko ja dostrzegam je w co trzeciej książce?

   Poza tym książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie, i tak jak wspomniałam - wywołuje wiele emocji i dostarcza małą dawkę humoru. Podoba mi się to, że została urozmaicona o teksty piosenek, których możemy posłuchać nawet na YouTube, a które powstały specjalnie dla książki. I tak, pisząc tę opinię wsłuchuję się w te kawałki, bo są naprawdę niezłe!

 Ja - jako fanka historii miłosnych - jestem kupiona i z przyjemnością sięgnę po inne książki autorki. A w tajemnicy zdradzę Wam, że mam już u siebie polską wersję książki It Ends With Us i niesamowicie nie mogę się doczekać aż zacznę ją czytać i będę mogła podzielić się moją opinią o niej z Wami.

Buziaki 
Magda
  

Mogą Ci się spodobać

26 komentarzy:

  1. Aj, jest to moja ulubiona książka Colleen <3 Byłam nią tak zafascynowana, że dopiero dzięki tobie zauważyłam tą schematyczność. Ale to nic! I tak nadal ją kocham. Co więcej, piosenki zawarte w tej powieści słucham na okrągło. :D
    Super recenzja. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale Ci zazdroszczę tej polskiej wersji "It ends with us" :)
    Colleen Hoover to moja ulubiona autorka a jej książki zawsze wywołują we mnie mnóstwo emocji :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Hoover, a ta powieść jest świetna, między innymi właśnie ze względu na to, że opowiada o sytuacji bardzo skomplikowanej, z której każde wyjście może kogoś zranić.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja nie przepadam za romansami. Tylko czasem po nie sięgam dla oderwania od thrillerów i kryminałów:) dlatego może kiedyś ją przeczytam, bo akurat Colleen Hoover przypadła mi do gustu :)

    Pozdrawiam
    korczireads.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja również przeczytałam już mnóstwo romansów w swoim życiu i chyba dlatego teraz nieco od niech uciekam. Szczególnie od tych typu Colleen Hoover. Bo nie odbieram tej pani talentu do pisania, jej książki, z którymi miałam przyjemność, faktycznie podobały mi się, jednak tak jak wspomniałaś, często są bardzo schematyczne (chociaż jeszcze to mogę zaakceptować), ale też zawsze bohaterowie są po prostu... naiwni, rozkapryszeni, tak jak napisałaś "słodka głupota" a ja po prostu bardzo, bardzo staram się unikać takich bohaterów, bo doprowadzają mnie do szału i odbierają przyjemność z czytania książki. Nie wiem, może już za stara na to jestem, hah. Ale jeśli kiedyś najdzie mnie ochota na taki typowy romans, to na pewno sięgnę po Maybe Someday.

    Pozdrawiam,
    BOOK MOORNING

    OdpowiedzUsuń
  6. Wciąż nie sięgnęłam po książkę tej autorki. Spotkałam się z różnymi opiniami. Najlepiej sprawdzę na własnej czytelniczej skórze ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam twórczość Hoover, ale jednak muszę przyznać Ci rację, że występują w jej powieściach pewne schematy i zakończenie można łatwo przewidzieć. Jednak nie zraża mnie to :) W "It Ends with Us" jestem zakochana - zabieraj się szybko za lekturę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Znowu przewidywalna książka? :) ja lubię być zaskakiwana, a takich tytułów jest na rynku coraz mniej :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałam jedną książkę Hoover i na pewno nie zaliczam się do fanek jej twórczości. Powiem nawet, że po tej jednej przygodzie nie rozumiem tego fenomenu. Mimo wszystko chcę spróbować jeszcze raz i przeczytać najnowszą książkę pani Hoover. Może to coś zmieni :)

    Pozdrawiam,
    oliviaczyta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Dopiero co zaczęłam ją czytać i mam nadzieje, że będzie tak wspaniała jak inne książki Hoover :)

    Pozdrawiam Agaa + obserwuję :>
    https://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja aktualnie czekam na mój egzemplarz "It ends with us" tej autorki i będzie to moje pierwsze spotkanie z nią :) mam nadzieje, że również mi się spodoba!

    zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam tą książkę! Koniecznie sięgnij po November 9!
    Piękne zdj ❤

    OdpowiedzUsuń
  13. Nigdy nie czytałam książkę tej autorki, ale podobnie jak Ty, choć narazie w postaci PDF mam najnowszą jej powieść, więc z pewnością wkrótce i ja rozpocznę swoją przygodę z tą autorką - dzięki Twojej recenzji coś czuję, że nie będę żałowała :) Za tą książkę też się zabiorę w jakiś dłuższy zimowy wieczór ❤️

    Pozdrawiam i zapraszam 🐺
    shevvolfxczyta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja jestem wierną fanką Hoover, no i niepoprawną romantyczką również ;) Czekam aż dotrze do mnie papierowa wersja "It ends with us", bo niestety czytnika nie posiadam (e-booki to nie moja bajka). "Maybe someday" to jedna z moich ulubionych książek autorki, gorąco polecam też "November 9" :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jeśli chodzi o Colleen Hoover, ahh, uwielbiam. Niektóre jej pozycje mocno mnie zawiodły np Never never, ale Maybe someday bardzo mnie urzekła poruszoną tematyka :) i tak jak wspomniałaś, mi rownież cudownie czyta sie o emocjach i uczuciach, o których na codzień cieżko mowić i dobrać słowa :)

    OdpowiedzUsuń
  16. hmm bardzo ciekawy post, czytam sporo jedną z książek która zrobiła na mnie ogromne wrażenie jest "A oni wciąż mnie szukają" której recenzja jest na moim blogu. Zapraszam na nowy post https://klaudiaonelive.blogspot.com/2017/09/pl-perfumy.html

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie jestem jakoś straszną fanką romansideł, ale myślę, że przy jakieś chandrze dałabym się porwać autorce

    OdpowiedzUsuń
  18. ja nie jestem fanką romansów. nie czytałam też nic Hoover, ale myślę, że trzeba to będzie nadrobić.
    pozdrawiam
    zaczytanamona.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie przepadam za romansami, pewnie dlatego nie polubiłam tez Hoover (miałam z nią styczność przy okazji Pułapki Uczuć). Może też ze względu na tę przewidywalność, ale ale! Bardzo podoba mi się, że jako Autorka jest fajnie kreatywna. Tworzy playlisty do książek, stara się je prezentować w nietypowy sposób, co jest na pewno na plus.

    Świetny post, życzę przyjemności z czytania kolejnych części!
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  20. Hej Magda, miło Cię "poznać" :) A co do Hoover, lubię, ale nie jakoś bardzo zawzięcie, bo przeczytałam tylko trzy książki pisarki. Za to ta ostatnia rozbiła mnie i mimo, że nie napisałam jeszcze recenzji, to serdecznie polecam październikową "It Ends with us" - WSPANIAŁA, MĄDRA książka. Ridż hihi to imię kojarzy mi się tylko z jednym :D Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mów, że to imię kojarzy Ci się z serialem "Moda na sukces"! :D

      Usuń
    2. Haha do dokładnie tak, szkoda, że już tego nie ma w tv, ja akurat jestem na macierzyńskim, więc bym pewnie oglądała :)

      Usuń
  21. Wszędzie ta Hoover :) A ja nie lubię takich klimatów :C Piękne zdjęcia *_*

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja jeszcze nie czytałam nic tej Autorki, ale wszędzie czytam pozytywne opinie. Skuszę się więc na pewno!

    OdpowiedzUsuń
  23. Uwielbiam książki Colleen Hoover <3 Jej historie zawsze wywołują we mnie całą gammę rozmaitych emocji i za ją kocham :) "Maybe Someday" czytałam chyba z trzy razy i mam ochotę jeszcze raz po nią sięgnąć :)

    Pozdrawiam! goszaczyta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  24. Wydaje mi się, że mamy bardzo podobny gust literacki ;). Jest u Ciebie na blogu wiele książek, które czytałam lub zamierzam przeczytać :))

    Pozdrawiam :) Bookomaniaczka
    https://mojaczytelnia11.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń