sierpnia 20, 2017

'Ogród małych kroków' - Abbi Waxman


Tytuł: "Ogród małych kroków"
Autor: Abbi Waxman
Wydawnictwo: Otwarte
Moja ocena: 4/5

   Nie będę ani troszkę oryginalna mówiąc, że jedną z głównych przyczyn zakupienia przeze mnie tej książki była przepiękna okładka, od której ciężko oderwać wzrok! Tak, wiem, nie okładka zdobi książkę, ale chyba nie znam osoby, która nie zachwycałaby się nimi, szczególnie jeśli tak się wyróżniają. Jak jednak wiadomo, samo wnętrze jest najważniejsze, dlatego to właśnie na nim się dziś skupię.

   Lilian straciła męża w wypadku samochodowym i choć od jego śmierci minęły ponad trzy lata, nadal nosi w sobie żałobę i nie może pogodzić się z stratą. Jej życie wieje monotonią - kobieta jest ilustratorką, najlepszą w swoim fachu, a poza pracą czas spędza głównie z dwoma uroczymi córeczkami i rozrywkową siostrą Rachel. Jej codzienność nabiera rumieńców, kiedy przyjmuje nowe zlecenie polegające na zilustrowaniu przewodnika po warzywach, a aby dobrze się do tego przygotować zostaje wysłana na sześciotygodniowy kurs ogrodnictwa. Zupełnie sprzeczny z jej zainteresowaniami, bo jak sama mówi - nie odróżnia szałwii od szczawiu.
Siedziałam sobie w kuchni, ciesząc się krótką przerwą między wyładowaniem zmywarki a załadowaniem jej na nowo. Prowadzę doprawdy porywające życie.
   Cała fabuła zostaje przedstawiona oczami głównej bohaterki, w humorystycznym i sarkastycznym stylu, co od razu bardzo mi się spodobało. Wydarzenia w książce są opisane w taki sposób, że wielu z nas może się utożsamić się z Lilian i jej życiem, a to czyni ją naturalną i realną postacią, co ja osobiście bardzo cenię w książkach tego gatunku.

   Muszę wspomnieć, że nie jest to jedna z tych książek, w których jedno wydarzenie goni drugie, a my nie możemy oderwać się od książki i z uczuciem podniecenia wyczekujemy kolejnych zdarzeń. Tutaj fabuła jest jednostajna, bez wielkich twistów i zawirowań, ale to wcale nie umniejsza jej piękna. Co więcej - pozwala jeszcze lepiej wczuć się codzienność Lilian i zrozumieć to, co czuje.

   Sięgając po "Ogród małych kroków" spodziewałam się zupełnie innej historii, ale zostałam pozytywnie zaskoczona. Fabuła nie skupiła się na żałobie i smutku, choć te aspekty także tam są. Motywem przewodnim powieści jest nauka odnalezienia na nowo swojego szczęścia, godzenie się z własnym losem, ale przede wszystkim walka ze sobą, swoimi przyzwyczajeniami i strachem przed zaangażowaniem i ponowną stratą.
Ja natomiast musiałam się przyzwyczaić, by mimo smutku zajmować się tym, co wcześniej robiłam z radością. Stopniowo wszystkie te czynności znów stały się możliwe do zniesienia. Jakimś cudem wciąż oddycham i proszę, minęło tyle lat, a ja nadal trzymam się przy życiu.
  Historia Lilian jest świetną lekcją dla każdego, kto w swoim codziennym życiu zmaga się z przeciwnościami losu. Pokazuje nam, że można pozbierać się nawet po tak bardzo traumatycznym przeżyciu jakim jest strata najbliższej osoby, mimo, że cień tragedii już zawsze pozostanie w naszym sercu. Uczy nas, by doceniać to, co mamy, cieszyć się z rzeczy małych i dużych, robić to, co sprawia nam radość i po prostu doceniać każdą z chwil, bo nigdy nie wiemy, kiedy może zmienić się nasze życie.
Po tym właśnie można poznać dobrego męża: gwarantuje stały dopływ wyrobów cukierniczych.
   To niesamowicie ciepła opowieść, pełna uroku i uczuć, które są obecne na każdej stronie. Napisana lekko i z humorem, a przy okazji zapewnia małą dawkę ogrodniczych ciekawostek. Polecam! 

sierpnia 14, 2017

'Lokatorka' - JP Delaney


Tytuł: "Lokatrka"
Autor: JP Delaney
Wydawnictwo: Otwarte

   Bardzo lubię thrillery i swego czasu czytałam ich całkiem sporo, choć muszę przyznać, że ostatnio zostały troszkę wyparte przez obyczajówki i fantastykę. Dlatego z wielką przyjemnością i zaciekawieniem sięgnęłam po "Lokatorkę" kiedy tylko nadarzyła mi się okazja. Oczekiwałam wiele - wartkiej treści, dreszczyku emocji, oryginalnej fabuły, wbijającego w fotel zakończenia i ogólnego zachwytu. Czy właśnie tak było? Niestety nie. I choć na początku naprawdę wciągnęłam się w fabułę, w całokształcie książka nie podobała mi się tak bardzo jakbym tego chciała. Ale po kolei, bo to wcale nie oznacza, że książka jest u mnie skreślona!

   Na kartach książki poznajemy dwie główne bohaterki - Emmę i Jane. To z pozoru dwie różne kobiety, jednak okazuje się, że łączy je znacznie więcej niż początkowo moglibyśmy przypuszczać.

   Emma dochodzi do siebie po włamaniu do mieszkania i wraz z ukochanym poszukują nowego miejsca, w którym Emma odnajdzie swoją bezpieczną przystań i zapomni o minionych wydarzeniach. Kiedy dowiadują się o ofercie domu przy Folgate Street 1, oboje są zdecydowani porzucić swoje dawne życie, zamieszkać w nowym lokum i poddać się niestandardowym zasadom, których, zgodnie z umową, muszą przestrzegać.

   Jane, podobnie jak Emma znalazła się w ciężkiej sytuacji życiowej - jej dziecko zmarło zanim jeszcze zdążyło się urodzić, straciła dobrze płatną pracę, a co za tym idzie - musi i chce opuścić dotychczasowe mieszkanie i zacząć na nowo w innym, lepszym miejscu. Także na jej drodze staje ten sam dom, którym Jane jest oczarowana na tyle, by sprostać oczekiwaniom i wymogom, które stawia.

   Dom przy Folgate Street 1 to istny raj dla minimalistów i osób uwielbiających gadżety. Ultranowoczesne mieszkanie i niska opłata za czynsz w zamian za opiekę nad posiadłością to opcja idealna dla wielu, jednak posiadłość nie nadaje się dla każdego. Dom wydaje się doskonały, ale tej doskonałości wymaga także od lokatorów. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że dom skrywa swoje tajemnice, które my, czytelnicy, odkrywamy kartka po kartce.


   Muszę przyznać, że pomysł na fabułę i sama konstrukcja książki bardzo mi się podobały. Tak, jak wspomniałam, na początku książka niesamowicie mnie wciągnęła, a krótkie rozdziały sprawiły, że pochłaniałam książkę w bardzo szybkim tempie. Przedstawienie akcji z w perspektywach "przedtem" i "teraz" daje świetny obraz na całość fabuły i pozwala bawić się w detektywów.

   Mamy tu do czynienia z tematyką iście psychologiczną, co także bardzo mnie urzekło, gdyż psychologię lubię i lubiłam od zawsze. Obsesje przybierają różne formy. W "Lokatorce" wykorzystano motyw obsesji na punkcie drugiej osoby, doskonałości i dążenia do perfekcji, a jak wiadomo, obsesja może zgubić każdego. Tajemnice i zwroty akcji, balansowanie pomiędzy prawdą a kłamstwem i dom, który może zmienić cię na lepsze albo zniszczyć. Granica jest cienka.

   Niestety, są także aspekty, które nie przypadły mi do gustu i choć mogą wydawać się błahe, sprawiły, że książka rozczarowała mnie. Naiwność głównych bohaterek miejscami bardzo mnie irytowała. Dodatkowo końcowa część fabuły była dość przewidywalna i miałam wrażenie, że autor nie postarał się za bardzo przy zakończeniu. Mówi się, że było mocne i zaskakujące, ale do mnie nie trafiło, nie zachwyciło mnie i nie mogę się pozbyć uczucia, że ktoś wyrwał mi kilka kartek z książki. Chciałam więcej, chciałam czegoś wow, czegoś mocniejszego, bo tego się spodziewałam po słowach zachwytu, które słyszałam od innych.

   I właśnie w tym miejscu zawiodłam się najbardziej. A szkoda! Bo ta historia ma naprawdę duży potencjał i gdyby tylko obrócić kilka zdarzeń o sto osiemdziesiąt stopni, uznałabym ją za najlepszy thriller tego roku. A zrobić tego nie mogę, choć mimo wszystko książkę polecam, choćby dla poznania samego pomysłu autora, który, jakby nie było, jest bardzo oryginalny. Wierzę, że szerokiemu gronu "Lokatorka" przypadnie do gustu i kto wie, może to właśnie Ty będziesz w tym gronie?

sierpnia 05, 2017

'Ponad wszystko' - Nicola Yoon


Tytuł: "Ponad wszystko"
Autor: Nicola Yoon
Wydawnictwo: Dolnośląskie

Istnieją książki, po których przeczytaniu poznana opowieść zakorzenia się w naszej głowie i zostaje z nami na jakiś czas. Skrywa się w regałach pamięci i przypomina o sobie w różnych momentach naszego życia. Wtedy spada z regału, otwiera nam się w głowie i pozwala na chwilę powrócić do swojego świata. Emanujące z niej ciepło przywraca na myśli miłe chwile spędzone z lekturą, a pozytywne emocje wracają do nas jak bumerang. 

Właśnie taką historię skrywa w sobie książka "Ponad wszystko".

– Czego sobie tym razem życzyłaś? – pyta mama, kiedy otwieram oczy.
Tak naprawdę pragnę tylko jednego – magicznego leku, który pozwoli mi biegać po dworze jak dzikie zwierzę. Nigdy jednak nie wyrażam takiego życzenia, bo jest niemożliwe do spełnienia. To tak jakby chcieć, by smoki, syreny i jednorożce rzeczywiście istniały. Życzę więc sobie czegoś bardziej prawdopodobnego, czegoś, co nie powinno nas zasmucić.
– Pokoju na świecie.

Madeline Whittier to osiemnastoletnia dziewczyna, która cierpi na rzadką chorobę jaką jest SCID, w skrócie: niedobór odporności. Każdy, nawet najdrobniejszy kontakt z światem zewnętrznym może ją zabić, dlatego prawie całe swoje życie spędza zamknięta w domu, w którym panują warunki pozwalające jej na normalne funkcjonowanie. Nie ma przyjaciół, uczy się przez internet, a jedyne osoby, które widuje twarzą w twarz to jej mama - lekarka i Carla - pielęgniarka, która opiekuje się nią każdego dnia. Madeline jest samotna, lecz przyzwyczaiła się do swojego życia i nauczyła się żyć w zgodzie z chorobą. Wszystko zmienia się, kiedy do domu obok wprowadza się chłopak ubrany na czarno -  Olly.

"Ponad wszystko" to książka napisana w lekkim stylu, idealna na jeden wieczór, poranek czy dzień. Rozdziały są krótkie, wypełnione ilustracjami, które umilają czytanie i sprawiają, że książka jest jeszcze lżejsza w odbiorze. Mimo, że porusza tematykę choroby, przepełniona jest optymizmem i nie raz uśmiechałam się do siebie czytając. Historia Madeline jest jednocześnie poruszająca, poznajemy ją z perspektywy głównej bohaterki, która po kolei i w dość szybkim tempie przedstawia nam swoje przeżycia, emocje i odczucia.

Wątek miłosny pełni kluczową rolę w tej książce. Odkąd Maddy poznała Olly'ego jej życie diametralnie się zmieniło - choroba doskwierała bardziej, a chęć poznania świata zewnętrznego nie pozwala o sobie zapomnieć. Oboje są dla siebie wyjątkowi - są objawieniem i szansą na inne życie, ale największą przeszkodą dla ich uczucia jest choroba dziewczyny i jej nadopiekuńcza matka, która za wszelką cenę stara się chronić zdrowia i życia córki.

Tłumaczę sobie, że nie ma nic złego w okłamywaniu mamy. I wmawiam sobie, że się nie rozchoruję. Że nie ma nic zdrożnego w przyjaźni.
Że Carla ma rację, miłość mnie nie zabije.

Muszę przyznać, że to jedna z nielicznych historii młodzieżowych, które poruszyły mnie w taki sposób. Emocje towarzyszące mi podczas czytania nie pozwalały oderwać się od książki, chciałam pochłonąć ją jak najszybciej, a jednocześnie pozostać z nią jak najdłużej.

Sam pomysł na fabułę może wydawać się znajomy, oklepany i nie wyróżniać się niczym specjalnym, jednak to, w jaki sposób autorka nam ją przekazała jest na swój sposób oryginalne. Jak już wspomniałam, z jej kart emanuje niesamowite ciepło, które odczuwam aż do teraz.

Opowieść daje do myślenia, pokazuje, że samotność i miłość może pokierować naszym życiem w sposób nieprzewidywalny. Może oślepić nas i dać nadzieję, zmusić do poświęceń i trudnych wyborów, dać początek nowemu życiu lub zniszczyć to, w którym żyliśmy. Uświadamia, że czasem po prostu żyjemy, ale nie przeżywamy, a to jeden z największych błędów.

"Ponad wszystko" tryska pozytywną energią, pokazuje, że warto czerpać z życia jak najwięcej, eksperymentować, doświadczać i chłonąć otaczający nas świat. Przekonuje nas, że miłość od pierwszego wejrzenia istnieje, jest nieprzewidywalna i zdolna do poświęceń i pokonywania przeszkód. Nawet wtedy, kiedy stawką jest nasze życie.

On jest zupełnym przeciwieństwem mojego pokoju. Nie jest bezpieczny. Ani znajomy. I cały czas pozostaje w ruchu.
Jest największym ryzykiem jakie podejmuję w życiu.

To książka, która uczy i wzrusza, dlatego serdecznie ją polecam. Nie tylko młodzieży.